Content

Nie wierzę w miłość

Macie czasem tak, że po kilku latach otwieracie swój pamiętnik i czytając, czy to od początku, czy tylko losowo wybraną datę, macie silne przekonanie, że te słowa kompletnie do was nie pasują? Zupełnie jakby napisał je ktoś całkiem obcy i dodatkowo o skrajnie różnych od nas podejściu do rzeczywistości.
Dokładnie tak się poczułam, gdy znalazłam w domu mój pamiętnik z czasów gimnazjum. Długo zastanawiałam się, czy powinnam w ogóle go czytać przecież i tak nie czuję się już autorką tych słów. Przebrnęłam przez kilka wpisów bez większego zaangażowania, aż natrafiłam na coś niepokojącego.

Wierzę w miłość...

Czytając to zdanie, nagle uświadomiłam sobie jak bardzo nie lubię słowa miłość. Jednocześnie dotarło do mnie, że trzy czwarte treści pamiętnika, który właśnie trzymam w rękach skupia się na miłości właśnie.

źródło

Gdy zaczynałam pisać ten post minęło dokładnie 31 miesięcy, 1 dzień, 13 godzin i 18 minut od momentu, gdy poznałam W.
Mieszkamy razem, jadamy razem i dzielimy jedno łóżko. On robi pranie, a ja próbuję swoich sił w kuchni. Chodzimy razem na piwo, do kina i próbujemy jakoś znieść się wzajemnie na wspólnych wycieczkach. Godzimy (z trudem) moją skrajną introwersję z jego ekspansywną ekstrawersją. Znamy swoje kody pin i hasła na facebooka. Już odzwyczailiśmy się od posiadania przed sobą tajemnic. Gdy tylko mamy spędzić osobno dłużej niż dzień zaczynają się telefony przepełnione tęsknotą. Niewątpliwie kochamy się i ufamy sobie. Jest moim najlepszym przyjacielem, najcudowniejszym kochankiem i najromantyczniejszym narzeczonym jakiego mogłabym sobie wymarzyć.

Muszę przyznać, że trafił mi się związek dużo lepszy od tego, którego życzyłam sobie na kartach pamiętnika. Spotkanie z drugą osobą, niemal na wzór mitologicznego odnalezienia drugiej połowy, rozerwanego wcześniej jestestwa. (Ufam, że znacie historię o tym, jak Zeus z obawy przez rosnącą potęgą człowieka, rozrywa go na pół. Od tej pory człowiek ma tylko dwie ręce, dwie nogi i jedno serce i skazany na poszukiwania swojej drugiej połowy błąka się po świecie.)
Wcześniej myślałam, że to lekkomyślne, ale teraz mogę spokojnie przyznać się do tego, że zamieszkałam z nim pod dwóch tygodniach znajomości. I była to jak dotąd najlepsza decyzja jaką podjęłam.

Ta ja, która przed laty pisała słowo miłość w pamiętniku, nie wiedziała czym to słowo jest. Miałam błędne definicje. Miłością było dla mnie wszystko – kilkudniowy kaprys na równi ze związkiem dwojga żałośnie obojętnych wobec siebie ludzi. Nie różniła się od uczucia, w którym nie było miejsca na szacunek. Była flirtem towarzyskim i zwykłym wyschniętym przyzwyczajeniem. Równie często co romantyczną fantazją i nagłym pożądaniem, po którym następuje już tylko niechęć. Setką zdefiniowanych bądź nie sytuacji, ludzi i miejsc.


Dlatego nie wierzę w miłość. Nie taką jaką znam z definicji. Wierzę za to w silne przyciąganie się zdarzeń. Skomplikowaną sieć przenikających się wzajemnie dążeń dwojga ludzi, które w pewnym momencie zderzają się z sobą i mkną dalej już razem, bez względu na wszystko. Jeśli to jest poprawna, albo chociaż wystarczająco dobra definicja, to mogę zmienić zdanie i powiem: Tak, wierzę w miłość. 


______________________________________
Jeśli wpis przypadł ci do gustu to zapraszam do polubienia moich BIAŁO-CZARNYCH myśli na facebooku, można mnie znaleźć również na twitterze i w serwisie zblogowani. Do następnego!

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
BIAŁO-CZARNA. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Polub

Dołącz