Content

Dźwięki naszych emocji

Macie taką piosenkę – nie ważne kiedy jej wysłuchacie, ani kto ją wykonuje, ona w magiczny sposób czymś w was porusza… nie szarpie. Szarpnie niemiłosiernie całym waszym istnieniem wyciągając z niego jedno, maleńkie wspomnienie. I sprawia, że czujecie się w taki sposób, jakby właśnie przed chwilą na nowo stało się to, o czym chcieliście uporczywie zapomnieć. Jeśli mieliście złamane serce, ono łamie się na nowo… metaforycznie rzecz jasna, ale pali pewnego rodzaju bólem, którego nie sposób zlokalizować.

źródło

Gdy pierwszy raz przyjechałam do tego miasta, nie wiedząc jeszcze że spędzę w nim 4 lata, pierwszą rzeczą jaka mnie tutaj spotkała była piosenka. Wydało mi się to takie śmieszne – jestem w stolicy polskiej piosenki i wita mnie zespół Duo Blues, który akurat gra na rynku. Wita mnie Durna miłość. Pamiętam, że ta piosenka męczyła mnie długi czas. Ściągnęłam ja sobie i zawsze jakoś tak miałam już przy sobie, chociaż nie podobała mi się wcale. Nie była niesamowita i nie było tego czegoś. Ale była miłość, durna miłość rzucająca się łapczywie na moje wtedy powoli łamiące się serce. Czyjś głos, jako dodatkowe obciążenie na moje serce, aby pomimo tego bolesnego procesu mogło szybciej pęknąć. Nie goiłam już nią ran. Do tego durna miłość nie nadawała się wcale.

Potem, gdy zadomowiłam się już tutaj na dobre, a płytkość moich emocji zdawała się sprawiać, że dryfowałam sobie po oceanie znieczulicy, coś poruszyło we mnie Accidental babies. To był mój własny ogień, mogłam płonąć sobie w nim do woli, aż spalił we mnie wszystko, co nie mogło przebić się przez skorupę lodu na oceanie znieczulic. Lecz musiały minąć trzy miłości i tysiące piosenek zanim coś pękło, zanim pojawiły się łzy, które były moje – nie udawane.

Aż nadeszła czwarta miłość, która sama podsunęła mi pewną melodię. Melodię całkiem inną, o której nie pomyślałabym, że mogłabym poczuć cokolwiek z nią związane. Nienawidziłam tej piosenki. Nie potrafiłam jej słuchać, bo wywoływała we mnie … nic. Żałosne nic. Aż pewnego dnia, spojrzałam na mojego ukochanego, a w mojej głowie nie było innej melodii poza Oranżadą.

Patrzę czasem na ludzi, których kochałam i słyszę to i owo – wspomnienia pewnych dźwięków, teksty piosenek i daję słowo, że wtedy czuję się jakbym mogła pokochać ich na nowo. Czy tak jak dzisiaj – siedzę w oknie i piszę, mam słuchawki na uszach i słucham, a w miarę tego jak rejestruję dźwięki  - przypominam sobie istnienia, które kochałam.
I daje słowo, że te melodię mogłabym teraz pokochać na nowo. 

3 komentarze:

Weronika z SAE says:
at: 3 września 2014 01:27 pisze...

Są takie piosenki... są :) i choć do niektórych wspomnień zdążyłam się zdystansować, to i tak przy słuchaniu wiążących się z nimi utworów ogarnia mnie jakaś taka nostalgia... :)

Monika says:
at: 4 września 2014 07:24 pisze...

Zgadzam się, są takie piosenki :)

http://life-by-monika.blogspot.com/

Iwona says:
at: 1 października 2014 09:25 pisze...

Mam tak samo. Stąd też wiele piosenek, które mi coś lub kogoś przypominają. Mało tego; pisząc moją pierwszą książkę z elementami autobiografii (która może kiedyś ujrzy światło dzienne) włączałam sobie te przeróżne piosenki i....obraz powracał jak żywy; nie miałam problemu, by przeżyć dany moment jeszcze raz :)

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
BIAŁO-CZARNA. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Polub

Dołącz