Potrzebowałam bodźca, dobrego powodu, by w ogóle ruszyć
się z pokoju i narazić na konfrontację moich butów z piaskiem na placu budowy. Szczególnie jeśli miałyby to być koronkowe
baleriny. No i pojawiła się okazja – zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną,
która o dziwo okazała się przyjemnym doświadczeniem, no może nie ona sama… ale
do rzeczy. Rozmowa
przebiegła jak każda, spokojnie, trochę uprzejmości, trochę żartu itp. itd.
Same pozytywy, więc nie bardzo jest o czym mówić :)
Nie znoszę gorąca, więc gdy tylko wyszłam z
klimatyzowanego biura od razu poczułam się gorzej. Słońce świeci tutaj
intensywnie, w skąpych skrawkach cienia siedzą żebrzący, brudni ludzie (nie,
nie są bezdomni, spokojnie - po prostu mają swoje sposoby na zarobek). Było
jednak coś, co mi poprawiło humor i sprawiło, że pomimo tego gorąca miałam
rzeczywiście ochotę przespacerować się po skąpanym w (znienawidzonym)
słońcu mieście.
Krakowską oblegali ludzie głównie siedzący w ogródkach
przy restauracjach i zajadający zimne lody. Minęło mnie kilka rowerów, kilka
par nietrzymających się za ręce zakochanych, parę rodziców z dziećmi, a ja
nadal szłam przed siebie robiąc wielkie kółko byle być daleko od pokoju. Kto by
pomyślał, że zwykła rozmowa o pracę może sprawić tyle przyjemności! No tak! nie
stricte ona.
Czułam się lekko i przyjemnie z samego faktu, że szłam
pewnie na wysokich obcasach, ciemnych rajstopach na nogach i eleganckiej
czarnej sukience sięgającej do kolan. Z odbiciu witryny sklepu poprawiłam
podskakujące na lekkim ciepłym wietrze loków. I stojąc tam przez chwilę
przypomniałam sobie o pewnej płytkiej radości, na którą przestałam dawno
zwracać uwagę – uwielbiam elegancko się ubierać.
Kocham klasyczne ciuchy i tylko możliwość bezkarnego
paradowania w klasycznej elegancji po ulicy zapełnionej turystami daje mi tyle
motywacji, by ruszyć leniwy tyłek z pokoju. Rzecz niemożliwa – starszy pan
otwiera szeroko drzwi i wpuszcza mnie przodem z uśmiechem na twarzy, a na placu
budowy pracownicy dają mi przejść robiąc sobie przerwę w wyrzucaniu gruzu. Ah,
elegancka jak ja mogłam o tobie zapomnieć?
Gdy W. męczy się na szkoleniu ja oddaję się
przyjemności spaceru, oglądając się za własnym odbiciem w witrynach sklepów.
Taka mała przyjemność, taki mój mały (na jakiś czas zapomniany) fetysz.
3 komentarze:
at: 18 lipca 2014 00:13 pisze...
Z takim stylem pisania i lekkością wypowiedzi mogłabyś napisać książkę :)
at: 18 lipca 2014 03:12 pisze...
Dziękuję :D gdybym tylko jeszcze miała do tego cierpliwość :P
at: 11 września 2014 07:02 pisze...
Z zaciekawieniem klikam w 'archiwum', a tu zaledwie dwa teksty więcej. Dobre, ale tylko dwa. Domyślam się, że powodem zapewne jest brak czasu - mam jednak nadzieję, że niebawem będzie tego coraz więcej.
Prześlij komentarz